Obrońca
Dawno, dawno temu, kiedy polskimi ziemiami rządził Zygmunt III Waza, proboszczem parafii Gać został Jan Radomski1. Jednak nie był nim długo. Wkrótce za sprawą nowinek reformacyjnych Marcina Lutra duża część okolicznej szlachty zaczęła przyjmować religię protestancką. Potrzebowali miejsca do modlitwy. Ponieważ nigdzie w pobliżu nie było kościoła protestanckiego, pomyśleli, że świetnym budynkiem może okazać się kościół w Gaci.
Jak przystało na ludzi dobrze wychowanych i wykształconych, poszli porozmawiać z proboszczem. Dostał od nich ciekawą propozycję – 3000 złotych polskich za opuszczenie parafii.
Ksiądz Jan, który jak się okazało dostał prawdziwy dar wiary od Boga, nie przystał na ich propozycję. Rozpoczął tym samym czas prześladowania i obrazy skierowane pod adresem katolików ze swojej parafii. Nie czuł się z tym dobrze, dlatego postanowił się poddać.
Chciał jednak po raz ostatni pomodlić się w tak cudownym miejscu, jakim był jego kościół. Wszedł więc do niego, uklęknął przed ołtarzem i zaczął odmawiać modlitwy.
– Bądź dzielny mój synu i nie trać wiary – usłyszał słowa, które jakby dochodziły z ołtarza.
Podniósł głowę, chcąc spojrzeć na obraz i … stracił przytomność.
Następne, co pamiętał to ból, ogromny ból, który wzmagał się z każdym ruchem. Zdawało mu się, że ktoś krzyczy. Otworzył oczy. Nie mylił się. Jechał drogą w Gaci Moskurnej, siedział na taczce. Przy drodze stały płaczące kobiety, chrześcijanki przytrzymywane przez mężczyzn, których ksiądz nie znał, w taki sposób, aby nie mogływbiec na drogę. Kilka metrów dalej stali kłócący się mężczyźni. Jedni byli jego parafianami, inni protestantami.
Wszystko zaczęło układać się w spójną całość. Protestanci chcieli się go pozbyć! Przez jego głowę przemknęła jedna prośba „Boże daj mi siłę”.
W ten sposób kościół w Gaci w okrutny sposób stał się protestanckim, a prześladowania katolików występowały coraz częściej. Protestanci zaczęli niszczyć przeszłość. Najpierw zburzyli dawne miejsce zamieszkania znienawidzonego przez niech księdza, czyli plebanię, później budynki gospodarcze i szkołę.
Parafianie bali się wychodzić z domów, pamiętając los proboszcza Jana Radomskiego. Tracili wiarę w lepsze jutro, ale nie spodziewali się tego, co wkrótce miało się wydarzyć.
Gdy wydawało się, że wszystko już stracone, do parafii w Gaci przydzielono nowego proboszcza – Wawrzyna Lutomierskiego. Na początku ludzie niechętnie przychodzili na Msze Święte. Jednak z czasem przekonali się do nowego proboszcza.
Potajemne Msze zbierały coraz więcej ludzi, a ksiądz Wawrzyn budził coraz większe zainteresowanie, pobudzając do walki z protestantami o odzyskanie niezwykle cennego kościoła.
Dzięki informacjom przekazywanym przez Macieja Jędrychowicza, chrześcijanie wiedzieli, że ich siły są porównywalne z siłami wroga. Postanowili więc odzyskać utracony przez nich kościół, który protestanci planowali spalić.
Przejęcie kościoła zaplanowano na dzień, w którym protestanci mieli udać się na pielgrzymkę do uważanego przez nich świętego miejsca. Zabrali ze sobą jedzenie, broń, ubrania i zostawili je w pobliskim lesie. Byli jednym słowem gotowi na wszystko. Jednak coś poszło nie tak, jak się spodziewali. Protestanci rzeczywiście zaczęli szykować się do wyjazdu, ale w ich zachowaniu było coś dziwnego. Zabierali ze sobą nie tylko najpotrzebniejsze rzeczy, lecz wszystko, co mieli w domach. Wszystko wskazywało na to, jakby właśnie mieli się wyprowadzić. Gdy „zapakowali, co mieli zapakować”, palili domy.
Niektórzy parafianie stali zatrwożeni, kobiety płakały. Byli i tacy, którzy żałowali rozpoczętej krucjaty o kościół. Gapie zamienili się w słupy soli.
Na koniec w Gaci został już tylko kościół. Protestanci właśnie ku niemu zmierzali, a katolicy nie wiedzieli, co mają robić. Na szczęście ich proboszcz wiedział. Wyszedł naprzeciw wrogom. Nie pozwolił zniszczyć kościoła.
Wykazał się wielką odwagą, którą przepłacił życiem. Zginął na oczach swoich parafian. Jednak jego śmierć miała głębsze znaczenie. Pobudziła do walki zrezygnowanych parafian o kościół.
Walka obeszła się bez ofiar, co do tej pory uważane jest za przychylność boskiej mocy. Protestanci zostali wypędzeni, a kościół na zawsze już powrócił do prawowitych parafian.
Zmarłemu księdzu wyprawiono bogaty, jak na tamte czasy, pogrzeb, a jego ciało złożono w progu, tak mocno kochanego przez niego kościoła. Dziś niemal każdy rodowity mieszkaniec zna tę legendę, a przynajmniej słyszał o niej.
Mieszkańcy Gaci, która dziś rozbiła się na dwie wioski – Gać Kaliską i Gać Pawęzową, nie zapomnieli o proboszczu Wawrzynie i do dziś jego bohaterski czyn wspominają, przestępując progi kościoła.
Niektórzy sądzą, że jego duch do dziś wieczorami krąży po kościele, broniąc go
przed różnymi niebezpieczeństwami. Kto wie? Może zamieszkuje jego strych wraz z nietoperzami?
Autor: Patrycja Kurzawa
Gimnazjum im. Noblistów Polskich w Koźminku
Źródła:
www.kozminek.pl/pl/warto-zobaczyc/kaplica-w-gaci-pawezowejrnrn.html
http://w-wielkopolskie.blog.onet.pl/2008/01/21/gmina-kozminek/
http://teatrnn.pl/leksykon/node/3074/drukarstwo_słowniczek